- Pobierz link
- X
- Inne aplikacje
- Maurycy, kiedy pojedziemy do biblioteki? - Gustaff stanął obok mężczyzny obierającego ziemniaki w kuchni i mocno szarpnął go za tylną kieszeń spodni.
- A co cię tak przypiliło chłopaku? - mężczyzna odłożył nożyk i spojrzał na lisa przebierającego niecierpliwie nogami – Co tak drobisz? Siku ci się chce?
- Nie! - zwierzak stanął spokojnie i ponownie pociągnął mężczyznę za kieszeń – A bibliotekę obiecałeś!
- Ty masz w tym jakąś frajdę? W tym szarpaniu! - Maurycy odsunął włochatą łapę - Co do biblioteki to dotrzymam słowa. Pojedziemy do jednego mojego znajomego bibliotekarza. Pracuje niedaleko stąd, pod miastem, na wsi.
- Oj, tak! Oj, tak! - Gustaff znowu zaczął przebierać łapami – Jedźmy teraz!
- Teraz nie, bo niedługo obiad!
- Ale ja nie mam co czytać! I chciałbym napisać kolejną recenzję!
- Widzisz, dobrze że o tym wspomniałeś, bo przeszukałem biblioteczkę i znalazłem kilka pozycji, które mogą ci się spodobać! - lis zrobił wielkie oczy i złapał Maurycego za nogę – Przestań mnie ściskać łobuzie, bo odciąłeś mi dopływ krwi do łydki! Jak wstawię ziemniaki, pokażę ci co znalazłem!
- A skoro jesteśmy w temacie, - Gustaff przekrzywił zawadiacko głowę i spojrzał na człowieka spod ściągniętych brwi – co na obiad?
- Czy ty zawsze musisz myśleć o jedzeniu? Nawet podczas rozmów o kulturze?
- Bo widzisz Maurycy, mój żołądek działa niezależnie od mózgu. Można powiedzieć, że ma odrębny system operacyjny. On mi wysyła komunikaty, ja je odczytuje i przekazuję tobie. Także jakby jakieś pretensje, to do niego, a nie do mnie! Nie moja wina, że mam w sobie taki niekulturalny organ...
Komentarze
Prześlij komentarz